W meczu z Huzarem Raszówka, nasza kadra wyglądała okazale i co więcej była zdecydowanie szersza niżeli gości, którzy przez pełne 90 minut grali w "10"!
Nie wykorzystali tego kwiatkowiczanie, mimo dobrego początku. Na początku starcia w polu karnym padł kopnięty przez rywala przy próbie oddania strzału, Ł.Żukowski i sędzia bez chwili zastanowienia wskazał na 11 metr. Bezbłędnym wykonawcą rzutu karnego okazał się P.Woźniakiewicz. Niestety po bramce na 1:0 było już tylko gorzej. Najpierw po strzale z rzutu wolnego, piłkę pod brzuchem przepuszcza P.Machała, potem na spółkę z Drozdowskim zawinili przy drugiej bramce dla Huzara. Przed przerwą trzeci strzał gości, tym razem z rzutu karnego po faulu Bielika, ląduje w siatce!
Kilka mocnych słów w szatni i gracze Krokusa wychodzą bardzo zmotywowani na drugą połowę meczu. Jeszcze dobrze się nie zaczęło, a od razu dostali cios nokautujący. Niestety po raz kolejny w roli głównej wystąpił "Fasola", który ułatwił zadanie rywalowi, po tym jak machnął się przy wybijaniu piłki. 1:4 i praktycznie po meczu. Przez pozostałe 44 minuty, kwiatkowiczanie bez przerwy atakowali, ale bramki w bardzo korzystnych sytuacjach nie potrafili zdobyć: Ciepliński, Drozdowski, Krzepisz czy też P.Woźniakiewicz. Sztuka ta udała się jedynie Stachemu. Marnym pocieszeniem dla nas jest fakt, że było to najpiękniejsze trafienie w tym meczu, w samo okienko bramki Huzara po strzale lewą nogą. W końcówce jeszcze Pilch został zmuszony do wyciągnięcia piłki z siatki, po tym jak katastrofalnie zachowała się nasza obrona po rzucie wolnym.
Krokus przegrał 2:5 z przeciętnym Huzarem, w dużej mierze dzięki swojej nieporadności i bardzo niskiej skuteczności. Czas zapomnieć o tym meczu...