Piękna pogoda, obszerna kadra (z pierwszej jedenastki zabrakło tylko Piosia) i pozytywne nastawienie przed meczem. To wszystko miało mieć dobry wpływ na grę naszego zespołu w starciu z niewygodną dla Krokusa ekipą gospodarzy.
O tym, że nie będzie to spacerek, pokazały pierwsze minuty gry, kiedy to twardo grający Huzarowcy nie pozwalali kwiatkowiczanom na rozwinięcie swoich akcji. Mimo to już w 4 minucie doskonałej okazji nie wykorzystał Niklewicz, próbując strzału z daleka, mając przed sobą otwartą drogę do bramki. Przez pierwszy kwadrans spotkania gra była szarpana, a żadna ze stron nie potrafiła zakończyć swoich akcji skutecznym uderzeniem na bramkę rywala. Po tym okresie lekką przewagę zdobył Krokus, dokumentując ją kilkoma rzutami rożnymi i wolnymi. Po jednym z rzutów wolnych Smolarek trafił w poprzeczkę. W końcu nadeszła 26 minuta, kiedy to Artek, wypychany przez obrońców, zdołał dośrodkować piłkę do nieobstawionego Bremego, który z kilku metrów wepchnął futbolówkę do bramki gospodarzy. W odpowiedzi jeden z zawodników Raszówki zdecydował się na uderzenie z ok. 30 m, jednak w tym przypadku kapitalną interwencją popisał się Żaba wybijając piłkę lecącą pod poprzeczkę. W tej części zawodów idealnej okazji nie wykorzystał jeszcze Ciepliński, który będąc w sytuacji "sam na sam" posłał strzał tuż obok prawego słupka. Kilka razy dogodnych okazji nie wykorzystał Niklewicz. Tak więc po pierwszych 45 minutach Krokusowcy zasłużenie prowadzili 1:0.
Obraz rywalizacji po przerwie uległ zdecydowanej zmianie. Dążący do wyrównania gospodarze coraz śmielej atakowali, odkrywając swoje szyki obronne, natomiast w poczynaniach gości widać było dużo niedokładności. W konsekwencji żaden zespołów nie był w stanie przeprowadzić składnej akcji zakończonej celnym uderzeniem na bramkę. Miejscowi atakowali, a przyjezdni skutecznie się bronili, wyprowadzając przy tym groźne kontrataki. Niestety wszystkie kontry kończyły się albo niedokładnym podaniem albo "pudłem". Na domiar złego w 67 minucie strzał życia oddał jeden z obrońców Huzara, trafiając z ok. 30 m w samo okienko. Tym razem D.Szydłowski był bezradny. Ten gol nieco zmotywował zespół Krokusa, który koniecznie chciał wywieźć 3 punkty. Jednak ofensywni gracze kwiatkowiccy nie mieli swojego dnia. Znów kilku sytuacji nie zakończył skutecznie Artek, a do niego dołączył P.Woźniakiewicz. Warty odnotowania był jeszcze ładny strzał w słupek w wykonaniu Cieplika. Kiedy wydawało się, że już nic ciekawego nie będzie miało miejsca, nastąpiła 2 minuta doliczonego czasu gry. Wówczas to po błędzie miejscowych obrońców na idealnej pozycji "oko w oko" z bramkarzem znalazł się Chmielewski, który zamiast uderzyć na bramkę, odegrał do Łukiego, a ten z powrotem do Baryły. Brak decyzji jednego i drugiego sprawił, że tym razem Krokus wraca z wyjazdu z jednym punktem, notując pierwszy remis w tym sezonie rozgrywkowym.