W spotkaniu 4 kolejki Żagańskiej klasy B Raptus Dzikowice na własnym obiekcie podejmował beniaminka - LKP Stypułów. Przed meczem ciężko było wskazać faworyta tego spotkania, jednak opierając się na statystykach, to mocniejsi byli goście, którzy w 3 meczach zdobyli 6 punktów przegrywając tylko z bardzo mocną Drągowiną. Jednak gra w piłkę nie polega tylko na statystykach, tutaj każde zwycięstwo trzeba wybiegać i dać z siebie pełne 100 % nie zważając na umiejętności przeciwnika. Spotkanie rozpoczęło się od "badania terenu " przez zawodników obu drużyn, żadna z ekip nie chciała otworzyć się jako pierwsza, zmęczeni takim obrotem spraw Raptusowcy wyraźnie znudzeni takim obrotem spraw postanowili jako pierwsi spróbować swoich sił w ofensywie. W 10 minucie spotkania po dobrym dośrodkowaniu Antczaka z 30 metrów dogodną sytuację na zdobycie bramki miał Patryk Urbaniak, jego uderzenie nie znacznie minęło jednak nieznacznie bramkę, Dzikowiczanie głodni zwycięstwa po dosyć srogim laniu w Czernej dalej postanowili atakować bramkę rywala, w 15 minucie gry Kuśmierek prostopadłym podaniem uruchomił Patryka Urbaniaka, który wychodził już z sytuacją sam na sam z bramkarzem, jednak w ostatniej chwili został wypchnięty przez obrońcę gości do narożnika, postanowił poszukać dośrodkowania w pole karne, tam czekał już Adrian Urbaniak, który został jednak uprzedzony przez obrońcę ze Stypułowa i piłki nie dostał. Raptus wciąż dominował na murawie, chociaż w pewnym momencie poczuł się dość pewnie i o mały włos nie stracił bramki, po szybkiej akcji skrzydłem i dobrym dośrodkowaniu w 25 minucie spotkania zawodnik LKP znalazł się 5 metrów od bramki Kuźmiaka, na szczęście gospodarzy uderzył futbolówkę tak niefortunnie, że ta spadła 5 metrów obok bramki. W 35 minucie gry miała miejsce bardzo kuriozalna decyzja arbitra, zawodnik Raptusa, Patryk Urbaniak został kopnięty w piszczel w polu karnym gości, zwijał się z bólu jednak gwizdek arbitra milczał jak grób, w przeciwieństwie do kibiców oraz piłkarzy gospodarzy, którzy żądni sprawiedliwości próbowali objąć prowadzenie jeszcze przed przerwą, piłka jednak pomimo ładnych, składnych akcji nie chciała znaleźć drogi do bramki i do przerwy kibice bramek nie oglądali.
W drugiej części meczy Stypułów zaczął dorównywać Raptusowi i też coraz śmielej atakować jego bramkę. W 55 minucie gry zawodnik ze Stypułowa znalazł się nawet w sytuacji sam na sam z Kuźmiakiem, ten jednak był na posterunku i piłkę odbił. Po tej sytuacji dobrze dysponowana tego dnia defensywa Raptusa nie dała się przez dłuższy czas zaskoczyć. W tym czasie pomocnicy i napastnicy chcieli zdobyć bramkę, która w tym meczu na włosku na pewno miała by ogromne znaczenie. Swoich sił próbowali Kuśmierek, Hołowczak, Chudzik, Adrian oraz Patryk Urbaniak, jednak po ich uderzeniach piłka lądowała obok bramki albo pewnymi interwencjami wybijał ją bramkarz. W 80 minucie spotkania jedną z najlepszych sytuacji miał Łukasz Kuśmierek. Dobrą piłkę w pole karne zagrał Hołowczak, tam był Adrian Urbaniak, który uderzył piłkę w środek bramki, ta odbita przez bramkarza trafiła pod nogi Kuśmierka, który nieczysto w nią trafił i nie trafił z 10 metrów, szkoda bo była to akcja, która mogła dać zwycięstwo w meczu. W 85 minucie spotkania znów ze złej strony pokazał się arbiter spotkania, po kolejnym ostrym potraktowaniu naszego zawodnika tym razem na 17 metrze jego gwizdek znów milczał, zawodnik gości powinien za to zagranie ujrzeć minimum żółta kartkę, a Raptus nie dostał nawet rzutu wolnego. Gdy wszyscy myśleli, że spotkanie zakończy się bezbramkowym remisem, w 90 minucie gry w skutek nieporozumienia obrońców i bramkarza samobójczą bramkę zdobył jeden z zawodników Raptusa. Chwile po tej akcji sędzia zakończył zawody.
Podumowując : Druźyna Raptusa sprawiała bardzo dobre wrażenie, grała z zaangażowaniem do końca, zawodnicy walczyli o każdą piłkę, na pewno nie zasługiwali na porażkę, ale cóż, taki jest sport ktoś musi znosić gorycz porażki, po to żeby ktoś mógł się cieszyć ze zwycięstwa, szkoda tylko, że w tak niesprawiedliwy sposób, miejmy nadzieję, że to Raptus będzie cieszył się za tydzień.......