SPRiN Regulice - LKS Żarki 2:1 (1:0)
Bramki: Wojciech Sikora, Marek Turek - Kamil Jesionowski
SPRiN: Piwowarczyk- Ciombor, M. Matusik, Banaś, B. Ciołek (80' M. Turek)- Sikora, Siemek, P. Matusik, Jamro, J. Ciołek- K. Turek
LKS: Ł. Nędza- Adamczyk, Saternus, R. Jesionowski (60' Pawlik), Gregorczyk- Piegzik, Hejnowski (68' Ślęziak), Przebinda, Knapik (86' Rudnicki)- Kurzak, K. Jesionowski (80' P. Nędza)
W słoneczne niedzielne popołudnie doszło do starcia lidera z ostatnim zespołem rozgrywek, jednak przepaści jaką dzieli oba zespoły w tabeli nie było widać na boisku, co więcej to gospodarze stwarzali większe zagrożenie. Mecz obfitował w wiele ostrych starć, doszło nawet do przepychanki, a zwycięstwo Regulice zapewniły sobie w 88 minucie. Trener Matusik nie mógł skorzystać w meczu z Seremaka, kontuzjowanego Mazgaja oraz zawieszonych: Gintera i Kurzańskiego.
Zawodnicy Regulic chcieli od początku meczu pokazać że dobra postawa w meczu z Alwernią to nie był przypadek. To właśnie oni stworzyli pierwszą groźną sytuację, strzał Pawła Jamro z pola karnego obronił Nędza. Gra toczyła się głównie w środkowej części boiska, a kolejne ataki gości były przerywane przez bardzo dobrze grającą linie obrony kierowanej przez Maćka Matusika i Andrzeja Banasia. Spokojna i konsekwentna gra dała efekt w 20 minucie, w pole karne dośrodkował Jakub Ciołek, a piłkę w siatce strzałem głową umieścił Wojciech Sikora. Kolejną okazję mieli po rzucie wolnym, na bramkę uderzał trener Matusik, a piłka odbita przez bramkarza trafiła w Turka, jednak odbiła się tak niefortunnie że minęła słupek. Żarki nie zagroziły zbyt poważnie bramce strzeżonej przez Piwowarczyka.
Od początku drugiej połowy Źarki podrażnione niekorzystnym wynikiem rzuciły się do ataku. W 55 minucie po rzucie rożnym sędzia podjął bardzo kontrowersyjną decyzję dopatrując się zagrania ręką Maćka Matusika i dyktując rzut karny. Mimo długich i wydaje się słusznych pretensji sędzia decyzji nie zmienił. Piłkę z 11m uderzał Kurzak, a świetną interwencją popisał się Piwowarczyk. Po obronionym rzucie karnym doszło do przepychanek między zawodnikami, za odepchnięcie trenera Matusika Kurzak ujrzał czerwoną kartkę. Grając w 10 Żarki stwarzały większe zagrożenie niż przez 57 minut grając w pełnym składzie. Ale to Regulice stwarzała groźniejsze sytuacje i mogli, a wręcz powinni podwyższyć wynik. Sikora spudłował z 7 metrów, a dwukrotnie sytuacji sam na sam nie wykorzystał Jamro. Jak mówi piłkarskie przysłowie niewykorzystane sytuacje się mszczą i doświadczyli tego gracze Regulic. Kamil Jesionowski otrzymał świetne podanie w pole karne i mając już przed sobą tylko bramkarza uderzył w długi róg, piłka jeszcze otarła się o rękawice bramkarza, ale nie zmieniła toru lotu. Niedługo później goście mogli wyjść na prowadzenie, ale strzał Pawlika obronił Piwowarczyk. W 88 minucie kibiców i wszystkich zawodników gospodarzy ogarnął szał radości gdy Marek Turek z narożnika pola karnego przelobował bramkarza wyprowadzając SPRiN na prowadzenie. Sytuacja po której padła bramka była bliźniaczo podobna do bramki, którą strzelił Grzegorz Ciombor jesienią w meczu z Byczyną. Sędzia doliczył 5 minut do regulaminowych 90, podczas których Regulice całą drużyną się broniły zapewniając sobie pierwsze na wiosnę i pierwsze od 12 spotkań zwycięstwo w lidze.
Niespodzianka stała się faktem, ale było to zwycięstwo w pełni zasłużone. Gracze Regulic zostawili serce i zdrowie na boisku. Walczyli jak równy z równym z liderem i głównym pretendentem do awansu, a patrząc na ilość sytuacji bramkowych to SPRiN miał przewagę. Drużyna Żarek była zbyt pewna łatwego spotkania i wydaje się że już przed meczem dopisywali sobie 3 pkt. Jednak często boisko weryfikuje wszelkie spekulacje i przewidywania i pokazuje że tabela nie oddaje wszystkiego. Tutaj każdy może wygrać z każdym, dlatego zarówno walka o awans jak i o utrzymanie zapowiada się pasjonująco. Ale tak grających zawodników trenera Matusika chcemy oglądać zawsze, grających z pasją, poświęceniem, twardo i nieustępliwie. Oby więcej takich spotkań. Kolejnym przeciwnikiem będzie Zgoda Byczyna.