Ci, którzy pojawili się na spotkaniu nie mogli opuszczać trybun rozczarowani. Mecz upłynął pod znakiem walki, ale z ciekawym scenariuszem, wszak już w 4. minucie padł gol otwierający wynik.Jacek Gabryś dokładnie dorzucił piłkę z bocznej strefy boiska, a główkujący Paweł Pańta nie pomylił się.– Nie daliśmy się rywalowi rozpędzić, sami w ofensywnych akcjach próbowaliśmy wykorzystywać skrzydła. I to szybko się nam powiodło –opowiada Arkadiusz Wrzesiński, trener juniorów z Pruchnej, pod nieobecność ze względów zawodowych zastępujący Marcina Bednarka w roli szkoleniowca.
O dziwo po straconym golu goście nie rzucili się do odrabiania strat. Szanse, których doczekali się nie przyniosły im powodzenia, w czym również zasługa uważnej i konsekwentnej gry piłkarzy LKS ’99 w obronie. Kilka minut po wznowieniu gry błąd przydarzył sięAndrzejowi Skrockiemu, który po wrzucie piłki z autu pogubił się, z czego skorzystał czujnyWojciech Lisewski. Faworyt nie przejął jednak inicjatywy. W 67. minucieMarcin Wysińskiprzymierzył ponad bestwińskim murem bezpośrednio z rzutu wolnego z odległości 17 metrów i gospodarze znów znaleźli się w sytuacji korzystnej. Gdyby przy stanie 2:1 Przemysław Łośpokonał będąc w dogodnej pozycji golkipera ekipy z Pruchnej, pewnie i niepokonany wiosną zespół z Bestwiny powalczyłby o pełną pulę. A tak goście musieli zagrać va-banque. Przy stałym fragmencie gry w doliczonym czasie meczu, w polu karnym gospodarzy znalazł się Mateusz Kudrys. Próba stworzenia liczebnej przewagi skończyła się tym, że… gola numer trzy zanotowali gospodarze. Do „pustaka” futbolówkę skierował Kacper Brachaczek.
– Możemy być bardzo zadowoleni, bo chłopcy wykonali plan na dzisiejsze spotkanie w stu procentach –komentuje zadowolony opiekun zwycięzców.