Bielszczanie ciężko zapracowali na te trzy punkty, które zgarnęli z odrobiną fartu.
Chwalimy
- Bielszczanie zasłużyli na oklaski za kolejny mecz bez bramkowej straty. Po przetasowaniach personalnych defensywa „rekordzistów” prezentowała się równie dobrze, jak w swoim nominalnym zestawieniu. A okazji do wykazania się Krzysztof Żerdka i jego partnerzy mieli bez liku. Po trudnych pierwszych minutach wyśmienitą partię rozegrał na pozycji środkowego obrońcy Mateusz Waliczek. Jemu koledzy zadedykowali „bramkową kołyskę".
- „Rekordzistów” – za skuteczność. Zwykle podopieczni Wojciecha Gumoli stwarzają znacznie większe zagrożenie pod bramką rywali. Tym razem sytuacji, które choćby w minimalnym stopniu nosiły znamiona bramki, było bardzo niewiele. Tym większa radość i satysfakcja gospodarzy, że z niewielkiego zagrożenia udało się trafić choć jeden raz. Raz, a dobrze!
- Ekipę GKS-u za tzw. kulturę gry. Z przyjemnością patrzyło się na umiejętnie konstruowanie akcji przez zawodników GKS-u. Arsenał środków ofensywnych zespołu Grzegorz Łukasikaj est naprawdę nie do przecenienia. Kontratak, szybkie wyjście z głębi pola, atak pozycyjny? Każdy z tych elementów jastrzębianie mają opanowany w co najmniej przyzwoitym stopniu.
Ganimy
- „Rekordzistów” za oddanie środka pola. Tu wobec kontuzji kartek także doszło do roszad. Zabrakło zrozumienia i jakości. Na szczęście serce do walki pozostało niezmienne.
- Jastrzębian za zerową skuteczność pod bramką gospodarzy. Bo co z tego, że ich gra była ładniejsza dla oka. Cóż z faktu, że wykreowali kilka bardzo dobrych sytuacji, po których gol mógł (powinien) paść. W futbolu liczy się tylko to co „w sieci”, a tu goście nie wykazali się absolutnie niczym. Do tego zwykły, sportowy fart nie był sprzymierzeńcem goścividestrzał Dawida Weisaw poprzeczkę z 47. minuty.
„Coś” z chaosu
A wszystko i tak zrodziło się i zakończyło w chaosie. Jedyny w meczu gol padł po akcji, jakich wiele było w tym spotkaniu. Niby nic szczególnego, a jednak. Do piłki skrzydłem pobiegł Mieczysław Sikora, który nie wiedzieć czemu został odpuszczony przez jastrzębskich defensorów. Przyjezdni zapewne przekonani byli, że i ten atak bielszczan spali na panewce. Skrzydłowy Rekordu oddał niezbyt precyzyjne dośrodkowanie, przy którym stoperzy GKS-u zachowali się niczym ligowi nowicjusze. Futbolówki zaskakująco dopadł Wojciech Małyjurek, który w tylko sobie wiadomy sposób pokonał Grzegorza Drazika. Najprościej byłoby napisać, strzał napastnika Rekordu z ok. 7-u metrów był nie do powtórzenia, nie do odtworzenia..., chyba że w zapisie video.
TP