Mecz zaczął się bardzo źle dla Odry, długo oczekiwany powrót do składu Janusza Gancarczyka potrwał tylko 3 minuty!
W miejsce pechowca na boisku pojawił się Mateusz Gancarczyk i już dwie minuty później mógł „pomścić” brata, lecz jego strzał okazał się odrobinę niecelny. Potem Jastrzębie trzykrotnie w ciągu 5 minut napędziło stracha gospodarzom. Najbliżej zdobycia bramki było w 10 minucie, kiedy po trzecim ataku pod rząd, napastnik Jastrzębia znalazł się sam na sam z Kleemannem, ale zamiast strzelać podał do krytego kolegi.
Od tego momentu tempo gry nieco spadło, ale mecz nadal był żywy i zacięty. Na negatywną ocenę ta część spotkania zasłużyła więc tylko brakiem bramek i niewielką ilością sytuacji do ich zdobycia. Blisko tej sztuki był co prawda Dawid Wolny (27’) - po jego strzale piłka nieznacznie minęła bramkę nad poprzeczką, Rafał Brusiło (31’) - dobrze wpuszczony w uliczkę przez Krzysztofa Gancarczyka, lecz sędzia dopatrzył się w tej sytuacji spalonego oraz Mateusz Bodzioch (45’) - główkujący po stałym fragmencie gry, lecz upragnione gole wciąż nie padały.
Druga połowa zaczęła się od ostrego wejścia Waldemara Gancarczyka, który już w 5 sekundzie gry zobaczył żółtą kartkę za niedozwolone zagranie.
Najlepszą okazję na objęcie prowadzenia Odra wypracowała w 59 minucie, a w jej wyniku Krzysztof Gancarczyk miał już tylko z 5. metrów wpakować piłkę do bramki, ale chyba włożył w to zbyt wiele pasji i uderzył wysoko ponad bramką.
Niewykorzystana szansa mogła się zemścić 3 minuty później, gdy jastrzębianie najpierw trafili w lewy słupek (Dominik Kulawiak), a dobitkę Daniela Szczepana, przy prawym słupku, przytomnie obronił zasłonięty „Klimi”.
Nie był to niestety koniec dobrej gry Jastrzębia, a jedynie początek całej serii groźnych ataków. Po kolejnym, w 63 minucie, mimo przewagi 3 na 1, tuż przed naszym polem karnym, Dawid Weis samolubnie posłał piłkę… daleko od naszej bramki. W 66 minucie w podobnej sytuacji znalazł się napastnik gości, jednak raczej… podał do Kleemanna, niż strzelił. 68 i 72 minuta to dwa błyskawiczne ataki wyróżniającego się w szeregach Jastrzębia kapitana Kamila Jadacha, na szczęście, mimo kłopotów, skończyło się na obrońcach Odry.
Gdy Jastrzębie się wybiegało i „wystrzelało” swoje 10 minut miała także Odra, kilkoma falowymi atakami przypominając o tym, że jest przecież liderem ligi i gospodarzem przy Oleskiej. Efektów bramkowych to jednak nie przyniosło, a najprzyjemniejszy dla oka był potężny strzał z dystansu Roberta Trznadla, lecz tego dnia żaden z bramkarzy nie dał się zaskoczyć.
W 87 minucie - po brutalnym faulu na Bartłomieju Kolanko - z boiska usunięty został Damian Tront, a nasz zawodnik dopiero po kilku minutach wrócił na plac gry.
Odra zagrała dzisiaj nieco słabszy mecz, choć GKS Jastrzębie potwierdził, że jest drużyną, której z racji umiejętności należy się wyższe miejsce w tabeli.
Skład jaki wystawił trener Furepa zawierał sporo zmian, po części wymuszonych absencją Tomasza Wepy (uraz kostki) i Mateusza Perońskiego (kara za żółte kartki), a po części prawdopodobnie, próbą modyfikacji poprzednich koncepcji ustawienia. Od początku meczu zagrali między innymi Dawid Wolny i Marcin Niemczyk, w poprzednich kolejkach wchodzący co najwyżej na ostatnie minuty.
W przerwie meczu, pamiątki za wiele lat poświęconych grze w Odrze Opole, otrzymali Tomasz Copik i Maciej Michniewicz.
Na konferencji prasowej trener Odry przyznał, że obawiał się kontr Jastrzębia i jego zawodnicy mieli z tym kłopot. Natomiast pytany o stan zdrowia Janusza Gancarczyka stwierdził, że pierwsze informacje są budujące i kontuzja może okazać się niegroźna. Niestety prawdopodobnie były to nadzieje płonne…
Żródło: www.oksodraopole.pl