Sporo zamieszania miało miejsce przed meczem Pumy w drugiej kolejce sezonu 2016/17. Jeszcze do środy nie wiadomo było, gdzie zostanie on rozegrany. Ostatecznie udało się dojść do porozumienia, i na wniosek nominalnych gospodarzy - GLKS-u Mietków - spotkanie rozpoczęło się o godzinie 11:00 w Pietrzykowicach.
Od samego początku rywalizacji na zawodników obu drużyn duży wpływ miała pogoda. Ponad 30 stopni i palące słońce nie ułatwiało poruszania się po boisku i konstruowania szybkich akcji ofensywnych. Po kilkunastu minutach chaosu na boisku jeden z obrońców Mietkowa zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym, a sędzia nie wahał się ani chwili i wskazał na jedenasty metr. Do rzutu karnego podszedł Rafał Obała, który pewnym strzałem przy słupku otworzył wynik spotkania. Strzelona bramka nie zmieniła obrazu gry. Z obu stron dominowała niedokładność. Puma starała się konstruować akcje ofensywne, jednak zawodnicy środka pola i formacji atakującej mieli problem z wymienieniem choćby kilku podań. Zawodnicy GLKS-u próbowali prostymi środkami przedostać się pod bramkę Marka Towarnickiego, jednak preferowana przez nich gra długą piłką również nie przynosiła efektu. Na przerwę zeszliśmy z prowadzeniem 1:0.
Tuż po przerwie w ogromnym zamieszaniu w polu karnym Mietkowa najwyższą przytomnością umysłu wykazał się Rafał Obała, który na spółkę z bramkarzem naszych rywali wepchnął piłkę do siatki i podwyższył prowadzenie Pumy na 2:0. Niestety, kolejny zdobyty gol nie pomógł naszej drużynie w poprawieniu jakości gry, a wręcz ją obniżył. Pojawiły się luki między formacjami, tworzenie akcji w ataku pozycyjnym wyglądało równie źle, co w pierwszej połowie, a co gorsza doszły do tego również błędy w obronie. Na skutek złego podania jednego z naszych stoperów do bramkarza w polu karnym Pumy zrobił się pożar, piłka trafiła do stojącego na szesnastym metrze napastnika Mietkowa, który płaskim strzałem przy słupku pokonał Marka Towarnickiego. Po utracie gola nasi zawodnicy starali się trzymać piłkę z dala od własnego pola karnego, co udawało się aż do 92 minuty. W doliczonym czasie gry po pozornie niegroźnym faulu na 40 metrze od naszej bramki Sebastian Sochacki uderzył z prostego podbicia niemal wprost w Marka Towarnickiego, jednak na skutek błędnego ustawienia golkipera Pumy piłka wleciała mu "za kołnierz". Chwilę później sędzia zakończył spotkanie, a do protokołu powędrował wynik 2:2.
Ogromna szkoda straconych dzisiaj punktów. Mamy nadzieję, że jako drużyna wyciągniemy wnioski z jednego z najsłabiej zagranych przez nas meczów w ostatnich miesiącach, a przysłowiowy kubeł zimnej wody na głowę sprawi, że w następnych kolejkach zaprezentujemy znacznie lepszy i skuteczniejszy futbol.